Starcraft by Azarin
Zabijcie mnie, ale muszę się przyznać, że nie grałem nigdy w Starcrafta. Azarin chciał poprowadzić sesję opartą na tytułowej grze, więc brzmiało to ciekawie. I ciekawie wyszło :)
Azarin poprowadził scenariusz, który zapewnił mu udział w finale Latających Spodków. Mimo, że było już późno i gracze wysiadali, to po kawce dało radę i finał był dynamiczny i widowiskowy. Graliśmy na "wymyślonej przeze mnie ;p" mechanice K10, gdzie po prostu 7+ na kości to sukces przy jakimkolwiek działaniu.
Na swoim terenie ze swoimi gadżetami Azarin czuje się jak ryba w wodzie. Światło, muzyka, a nawet krótkofalówki dodawały smaczku sesji.
Postacie niezależne zapadały w pamięci, a sesji nie zepsuło nawet zmęczenie graczy. Fajne było to, że MG nie rzucał tekstu w stylu "atakuje Was &&&&&" ale dawał opis przez co nawet osoby nie znające SC mogły wiedzieć z czym walczą.
Mogę przyczepić się do jednej rzeczy, a mianowicie raz pobiliśmy gościa, który miał nas zaprowadzić do innego gościa i przygoda stanęła na pół godziny w miejscu dopóki nie wróciliśmy po niego i on nas zaprowadził ;p Rozumiem, że Azarin liczył, że damy radę, ale nie mieliśmy jak, bo nie było nawet pkt. zaczepienia.
Niemniej grało się przyjemnie, a niektóre tricki muzyczne wykorzystam u siebie. Następna sesja u Azarina już w tę sobotę - zaczynamy kampanię dedeków xD
Azarin poprowadził scenariusz, który zapewnił mu udział w finale Latających Spodków. Mimo, że było już późno i gracze wysiadali, to po kawce dało radę i finał był dynamiczny i widowiskowy. Graliśmy na "wymyślonej przeze mnie ;p" mechanice K10, gdzie po prostu 7+ na kości to sukces przy jakimkolwiek działaniu.
Na swoim terenie ze swoimi gadżetami Azarin czuje się jak ryba w wodzie. Światło, muzyka, a nawet krótkofalówki dodawały smaczku sesji.
Postacie niezależne zapadały w pamięci, a sesji nie zepsuło nawet zmęczenie graczy. Fajne było to, że MG nie rzucał tekstu w stylu "atakuje Was &&&&&" ale dawał opis przez co nawet osoby nie znające SC mogły wiedzieć z czym walczą.
Mogę przyczepić się do jednej rzeczy, a mianowicie raz pobiliśmy gościa, który miał nas zaprowadzić do innego gościa i przygoda stanęła na pół godziny w miejscu dopóki nie wróciliśmy po niego i on nas zaprowadził ;p Rozumiem, że Azarin liczył, że damy radę, ale nie mieliśmy jak, bo nie było nawet pkt. zaczepienia.
Niemniej grało się przyjemnie, a niektóre tricki muzyczne wykorzystam u siebie. Następna sesja u Azarina już w tę sobotę - zaczynamy kampanię dedeków xD